Strony

piątek, 17 lipca 2015

Rozdział XVI ~ Prawdziwie i nieodwołalnie

[od autorki: włącz piosenkę numer 3 - "Man down"]
  Huczy armatni wystrzał obwieszczający śmierć Elaine Beavers. Dziewczyny, którą zamordowałam.
  Jestem mordercą. Zabiłam człowieka. To jakiś koszmar! 
  Uspokój się, Natasha, ludzie patrzą. Poza tym, musisz odzyskać siekierę.
  Biorę głęboki oddech i, starając się sprawiać wrażenie rozluźnionej, podchodzę do trupa Elaine.
  Prawie słyszę głos Eve, jak wtedy, gdy mówiła "Komentuj złośliwie, wrednie i ironicznie ile wlezie. Najlepiej w czasie zabijania".
  Nat, teraz musisz sprawiać wrażenie zimnej suki, której to specjalnie nie rusza.
  Potrzebuję równo sekundy, żeby wymyślić odpowiednio chamski tekst.
  Pochylam się nad trupem (nie będziesz płakać, Natasha). Siekiera wbiła się w twarz Elaine i wygląda to bardziej niż paskudnie. Ale przecież tak ma wyglądać show. Im więcej krwi, tym lepiej.
  - Cóż... masz przerąbane, Elaine Beavers - mówię, akcentując słowo "przerąbane".
  To nawet nie było takie trudne. Zawsze byłam dobrą aktorką. Teraz przychodzi trudniejsze: muszę wyjąć siekierę z głowy Elaine, i to najlepiej zanim Zawodowcy wrócą.
  Poruszam trzonkiem siekiery, ale musiała zaklinować się w czaszce. Zanim zdążę się zastanowić, co właściwie robię, opieram prawą stopę na szyi Elaine i wyszarpuję siekierę z jej głowy. Wycieram podeszwę buta i ostrze siekiery w bluzę dziewczyny z Czwórki.
  Już chcę uciec w las, gdy przypominam sobie o strzale, która wciąż wystaje mi z brzucha (na "szczęście" przynajmniej nie uszkodziła nic istotnego, bo wbiła się w takie miejsce, że centymetr czy dwa w prawo i minęłaby mnie. Pytanie dnia: to było szczęście czy pech?). I co z takim ciapkiem zrobić?
  Nie wyjąć, bo to spowoduje krwotok. Najsensowniej byłoby nie ruszać, ale przecież nie mogę łazić ze strzałą wystającą z brzucha. Decyduję obciąć to, co wystaje i zabandażować.
  Siadam na ziemi i opieram się plecami o Róg Obfitości. Adrenalina powoli wyparowuje i ból zaczyna wracać. Kładę bandaż i apteczkę na plecaku.
  Okej, Tasha, teraz może trochę zaboleć... Zresztą, kogo ja chcę oszukać. To może cholernie zaboleć.
  Przygryzam bandaż. Lewą ręką trzymam drzewce strzały, a prawą noż i ząbkowaną stroną odpiłowuję strzałę tak blisko ciała, jak tylko się da. Nawet nie bolało tak bardzo. Zdejmuję bluzę i podwijam koszulkę. Wyjmuję sobie bandaż z ust i bandażuję ranę.
  No, super. Trzeci dzień Igrzysk, a ja już zaliczyłam poważne obrażenia. I zabiłam człowieka...
  Dopiero teraz uświadamiam sobie, co właściwie się stało. Nie dość, że zabiłam tę dziewczynę, to jeszcze stanęłam na trupie i wytarłam o niego broń. Nie wydaje mi się, żeby mieszkańcy Czwórki mieli mnie za to kochać (no, chyba że Elaine była ich odmianą Jacoba, ale takiego szczęścia chyba nie mam).
  Właśnie, Jacob. Zabijesz go. Trzymaj się tej myśli.
  Zabiję go? Tak jak zabiłam Elaine? Czy w ogóle mam prawo pozbawiać kogokolwiek życia?
  Tak! Zanim, do cholery, pozbawią życia ciebie. I nie możesz wpadać w refleksje, bo to źle się skończy. Koniec, kropka.
  A jeśli już jesteśmy przy pozbawianiu życia: tu może zaraz pojawić się cztery razy więcej Zawodowców, a każdy równie nakręcony na krew i zabijanie, jak ta dziewczyna, która nakręcona już być przestała. (Boże, moje spaczone poczucie humoru chyba dostosowało się do sytuacji. I bardzo mi się to nie podoba).
  Nagle czuję się cholernie skrzywdzona. Dlaczego mnie to wszystko spotyka? Co ja takiego zrobiłam? Chcę płakać z bezsilności, ale nie mam czasu. Trzeba się stąd jak najszybciej zmywać. Wsadzam apteczkę do plecaka, po sekundzie namysłu dokładam jeszcze dwa jabłka i spierdzielam. Wciąż czuję się strasznie skrzywdzona.
  Gdy biegnę byle dalej od rogu, starając się bezskutecznie wmrugać łzy z powrotem do oczu, rozlega się wystrzał z armaty. Kolejny trup, ale nie mam czasu się nad tym zastanawiać. Biegnę.
  Biegnę aż już nie mogę biec. Wtedy zaczynam iść. A potem trafiam na...
  Zbawienie!!! Rzeka!!!
  W ułamku sekundy zapominam o swoich problemach. Rozglądam się, zdejmuję plecak i klękam na brzegu rzeki.
  Myję ręce i twarz, nabieram wody do obu butelek, dodaję jodyny.  Czekam pół godziny, podczas których staram się nie myśleć.
  A potem jest już fiesta.
___________
  Może ktoś jednak skomentuje? Wiem, że nie pisałam długo, ale już zaczęłam, więc ładnie proszę o komentarze.

1 komentarz:

  1. Jestem! Jestem! Nie komentowałam wcześniej, bo miałam żałobę narodową po mojej klasie :´(

    Wracając do rozdziału - wszystkie trzy mi się podobały. Szkoda, że tak szybko zabiłaś El :( A co do rany, Natasha powinna wyjąć strzałę.

    Pozdrawiam i czekam na next.
    Susan Kelley

    igrzyskaclarissy.blogspot.com <- Za niedługo 1 rozdział 3 części
    igrzyska-glimmer-austen.blogspot.com <- Jeszcze 1 rozdział i arena!
    hariett-corkaapollina.blogspot.com <- Tu najszybciej pojawi się rozdział.

    OdpowiedzUsuń