Strony

czwartek, 30 czerwca 2016

Rozdział VIII ~ Najbogatsi

  Dla mojej mamy, za shipowanie gejowskich paringów z Trylogii Czasu i plan życia na porwanie mojej nauczycielki niemieckiego i wyjazd na oficjalną premierę "Smaragdgrün" 
***
  - No dobra, a teraz mów, co tam się, kurna, stało. - Eve Taylor siedzi w wygodnym fotelu z nogą założoną na nogę i bębni palcami o blat stolika.
  Streszczam jej wydarzenia dzisiejszego popołudnia. W miarę jak mówię, oczy mentorki robią się coraz większe.
  - Jedno jest pewne: zdrowa na umyśle, to ona nie jest.
  - A o kim rozmawiamy? - Blight wchodzi do salonu, balansując tacą, na której stoją parujące kubki. Stawia ją na stole i siada w wolnym fotelu.
  - Młodsza siostra Richarda Campbella obiecała, że nasza przyszłoroczna trybutka będzie w czarnej dupie - streszcza moją relację Eve.
  - Zaraz… czyli to ona tak załatwiła Tashę?
  - Bystry jesteś.
  - Dlaczego nic nie powiedziałaś? - mentor zwraca się do mnie. - Strażnicy Pokoju zorganizowaliby, żeby w kamieniołomie coś spadło jej na głowę zanim zdąży pierdnąć!
  - Gówno prawda i dobrze o tym wiesz - przerywa mu Eve. - Rozrywka jest najważniejsza, a skoro ta młoda Campbell chce im ją zapewnić, to palcem jej nie tkną.
  - Jak to: rozrywka? - pytam skołowana.
  - Normalnie. Co byłoby lepsze: trybuci zabijający się żeby przeżyć, czy trybuci zabijający się żeby przeżyć i przy okazji się zemścić? Przedstawienie musi trwać, więc może nie róbmy Drew większej reklamy niż i tak zrobią jej na Igrzyska.
  - Niby rozumiem - wzdycha Blight - ale na myśl, że takie… takie coś ma ujść jej na sucho, skręcają mi się flaki.
  - Blight, świata nie zmienisz. - Eve gładzi go po dłoni. - Lepiej napijmy się tej herbaty.
  - O ile nie wystygła. Tasha, dla ciebie jest ciepłe mleko z masłem.
  - Dzięki, Blight. - Biorę ciepły kubek i popijam z niego małymi łykami, przy okazji grzejąc dłonie, zimne jak u trupa.
  - Co się tak krzywisz? - pyta nagle Eve. - Czyżby w związku z jutrzejszą wizytą w Jedynce?
  - Nawet nie. Po prostu pomyślałam, że Bogu ducha winna dziewczyna z naszego dystryktu będzie w przyszłym roku płacić za moje błędy.
  Mentorka tylko odrobinę się wychyla. Słyszę klaśnięcie, a szok jeszcze zwiększa ból uderzenia. Przyciskam dłoń do twarzy.
  - Auuu… a tym razem za co?
  - Za głupie pierdolenie! Filozof z cholernego podwórka… Błędem nazywasz przeżycie? Czy może zabijanie przeciwników, żeby oni nie zabili ciebie?
  - Już się nie odzywam, nie krzycz na mnie.
  Blight kiwa głową i głaszcze mnie po ramieniu.
  - Też przez to przechodziłem.
  - Kolejny myśliciel… - prycha Eve. - Cholera, jeszcze jeden taki i mnie coś trafi.
  - No już, już. - Blight obejmuje ją pocieszająco. - Następnego myśliciela wspólnie utopimy.
  Eve parska i zalewa się herbatą. I jak w takim towarzystwie martwić się czymkolwiek, łącznie z jutrzejszą uroczystością?

***
   Muszę zmrużyć oczy, inaczej blask miliona diamencików niechybnie by mi je wypalił. Spod półprzymkniętych powiek przyglądam się stosunkowo krótkiej, białej sukience, z kwadratowym dekoltem i bez rękawów, w całości wyszytej brylantami.
  - Naszyłaś na to coś pół Jedynki! - Uśmiecham się do Devony. Chyba mi odbija.
  - Tysiąc dziewięćset pięćdziesiąt jeden maleńkich brylancików - oświadcza stylistka z dumą.
  - W Dwójce jechałyśmy raczej na skromności i nierzucaniu się w oczy… i jakby żałobie. Tutaj mam błyszczeć jak psu jajca?
  - Jak ty się wyrażasz? Co to w ogóle za porównania… No ale głównie o to chodzi.
  - Mogę wiedzieć, dlaczego?
  - Oczywiście, skarbie. Dystrykt Pierwszy jest najbardziej reprezentacyjnym dystryktem Panem…
  Na szczęście w porę gryzę się w język, zanim wypalę "Tak, wiem. Do cholery, uczyli nas o tym w szkole!".
  - …więc musimy im pokazać, że wcale nie jesteś od nich gorsza, tylko dlatego, że pochodzisz z Dystryktu Siódmego. Stąd to bogactwo i przepych na sukience. Teraz rozumiesz?
  - Prężymy muskuły i pokazujemy, że jesteśmy lepsi? To mi się podoba. - Uśmiecham się, choć mój uśmiech w tej sytuacji przeczy wszelkiej logice.
  - No i bardzo dobrze, skarbie. Zakładaj to.
  Posłusznie zakładam sukienkę, która waży chyba z tonę (ostatecznie brylanty to nie pierze). Stylistka pomaga mi zapiąć suwak na plecach, a następnie podtyka pod mój nos białe pantofle z brylantowymi klamerkami, mówi coś jak "niskie czółenka" (cokolwiek to znaczy), wpycha mi te buty do lewej ręki, łapie mnie za prawy nadgarstek i ciągnie za sobą do stolika uginającego się od brylantowej biżuterii.

  Gapię się na ciężkie naszyjniki, bransolety i pierścienie z gargantuicznymi oczkami. Za tę biżuterię można by przez przez rok wykarmić całą Polanę! I jeszcze jedno: gdzie jest osiołek, który będzie to wszystko dźwigał, bo ja nie dam rady?
  - Co ci się najbardziej podoba? - pyta Devona. - Wybieraj, bo wszystkiego nie udźwigniesz. - Od kiedy ta Kapitolinka ma podsłuch w moim mózgu?!
  Wybór pada na wisiorek w kształcie gałązki sosny wysadzanej brylantami (wyraźnie inspirowany moim naszyjnikiem z Igrzysk), bransoletkę z brylantów oszlifowanych w kształt ośmiościanów foremnych i pierścionek z brylantem rozmiaru mojego paznokcia.
  Devona wzywa ekipę, żeby zrobili mi makijaż i już po chwili mam jasne cienie na powiekach i łagodnie różowe usta. Pamela zapina mi na szyi wisiorek; zakładam bransoletkę i pierścionek i kieruję się do drzwi.
  - Chcesz wystąpić boso? - pyta Pamela. - Będzie śmiesznie, nie przeczę, ale chyba nie o to nam chodzi.
  Posłusznie wracam po buty i dopiero wtedy pozwalają mi iść do salonu.
***
  Stoimy na peronie i czekamy, aż ktoś po nas łaskawie wyjdzie. Dochodzę do wniosku, że nie lubię burmistrza Jedynki, który najwyraźniej uważa, że może nas olać tylko dlatego, że jesteśmy z Siódemki. Chociaż trzeba przyznać, że Dystrykt Pierwszy robi wrażenie. Oni na pewno nie mają biedniejszej części.
  - Przedmieście Kapitolu - mruczy Eve, oddychając głęboko.
  - Srają diamentami i uważają się z tego powodu za lepszych od innych - parska Blight. - Faktycznie, przedmieście Kapitolu.
  - Nie tak głośno - warczy mentorka. - Może jeszcze to wykrzyczysz, co?
  Blight już otwiera usta, ale Eve zatyka mu je dłonią.
  - Czasami naprawdę odnoszę wrażenie, że masz najwyżej trzy latka - wzdycha i zabiera rękę. - Jak ja z tobą w ogóle wytrzymuję?
  - I tak mnie kochasz - Blight łobuzersko się uśmiecha.
  - Co prawda, to prawda - Eve odpowiada uśmiechem.
  W moim polu widzenia pojawia się luksusowo wyglądający samochód.
  - Ej, ludzie - przerywam mentorom - może odłóżcie te wyznania na później, bo zdaje się, że burmistrz w końcu się pofatygował.
  - Zapewne oczekuje jeszcze za to kwiatów - prycha Eve Taylor. - Nie cierpię tego typa.
_____________
  Ja kwiatów za rozdział nie oczekuję, ale komentarze mile widziane.
  Wracam do wakacyjnego rytmu pisania, więc rozdziały będą częściej. Cieszmy się i radujmy!
  No i nieco spóźnione, ale zawsze: miłych wakacji wszystkim!

1 komentarz:

  1. "Strażnicy Pokoju zorganizowaliby, żeby w kamieniołomie coś spadło jej na głowę zanim zdąży pierdnąć!" - zaczęłam się śmiać jak głupia, serio :D :P
    Dobry rozdział - oby więcej takich!
    Weny
    Susan ♥
    PS.: PIERWSZA!

    OdpowiedzUsuń