Dla mojej mamy, za shipowanie gejowskich paringów z Trylogii Czasu i plan życia na porwanie mojej nauczycielki niemieckiego i wyjazd na oficjalną premierę "Smaragdgrün"
***
- No dobra, a teraz mów, co tam się, kurna, stało. - Eve Taylor siedzi w wygodnym fotelu z nogą założoną na nogę i bębni palcami o blat stolika.Streszczam jej wydarzenia dzisiejszego popołudnia. W miarę jak mówię, oczy mentorki robią się coraz większe.
- Jedno jest pewne: zdrowa na umyśle, to ona nie jest.
- A o kim rozmawiamy? - Blight wchodzi do salonu, balansując tacą, na której stoją parujące kubki. Stawia ją na stole i siada w wolnym fotelu.
- Młodsza siostra Richarda Campbella obiecała, że nasza przyszłoroczna trybutka będzie w czarnej dupie - streszcza moją relację Eve.
- Zaraz… czyli to ona tak załatwiła Tashę?
- Bystry jesteś.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? - mentor zwraca się do mnie. - Strażnicy Pokoju zorganizowaliby, żeby w kamieniołomie coś spadło jej na głowę zanim zdąży pierdnąć!
- Gówno prawda i dobrze o tym wiesz - przerywa mu Eve. - Rozrywka jest najważniejsza, a skoro ta młoda Campbell chce im ją zapewnić, to palcem jej nie tkną.
- Jak to: rozrywka? - pytam skołowana.
- Normalnie. Co byłoby lepsze: trybuci zabijający się żeby przeżyć, czy trybuci zabijający się żeby przeżyć i przy okazji się zemścić? Przedstawienie musi trwać, więc może nie róbmy Drew większej reklamy niż i tak zrobią jej na Igrzyska.
- Niby rozumiem - wzdycha Blight - ale na myśl, że takie… takie coś ma ujść jej na sucho, skręcają mi się flaki.
- Blight, świata nie zmienisz. - Eve gładzi go po dłoni. - Lepiej napijmy się tej herbaty.
- O ile nie wystygła. Tasha, dla ciebie jest ciepłe mleko z masłem.
- Dzięki, Blight. - Biorę ciepły kubek i popijam z niego małymi łykami, przy okazji grzejąc dłonie, zimne jak u trupa.
- Co się tak krzywisz? - pyta nagle Eve. - Czyżby w związku z jutrzejszą wizytą w Jedynce?
- Nawet nie. Po prostu pomyślałam, że Bogu ducha winna dziewczyna z naszego dystryktu będzie w przyszłym roku płacić za moje błędy.
Mentorka tylko odrobinę się wychyla. Słyszę klaśnięcie, a szok jeszcze zwiększa ból uderzenia. Przyciskam dłoń do twarzy.
- Auuu… a tym razem za co?
- Za głupie pierdolenie! Filozof z cholernego podwórka… Błędem nazywasz przeżycie? Czy może zabijanie przeciwników, żeby oni nie zabili ciebie?
- Już się nie odzywam, nie krzycz na mnie.
Blight kiwa głową i głaszcze mnie po ramieniu.
- Też przez to przechodziłem.
- Kolejny myśliciel… - prycha Eve. - Cholera, jeszcze jeden taki i mnie coś trafi.
- No już, już. - Blight obejmuje ją pocieszająco. - Następnego myśliciela wspólnie utopimy.
Eve parska i zalewa się herbatą. I jak w takim towarzystwie martwić się czymkolwiek, łącznie z jutrzejszą uroczystością?
***
Muszę zmrużyć oczy, inaczej blask miliona diamencików niechybnie by mi je wypalił. Spod półprzymkniętych powiek przyglądam się stosunkowo krótkiej, białej sukience, z kwadratowym dekoltem i bez rękawów, w całości wyszytej brylantami.- Naszyłaś na to coś pół Jedynki! - Uśmiecham się do Devony. Chyba mi odbija.
- Tysiąc dziewięćset pięćdziesiąt jeden maleńkich brylancików - oświadcza stylistka z dumą.
- W Dwójce jechałyśmy raczej na skromności i nierzucaniu się w oczy… i jakby żałobie. Tutaj mam błyszczeć jak psu jajca?
- Jak ty się wyrażasz? Co to w ogóle za porównania… No ale głównie o to chodzi.
- Mogę wiedzieć, dlaczego?
- Oczywiście, skarbie. Dystrykt Pierwszy jest najbardziej reprezentacyjnym dystryktem Panem…
Na szczęście w porę gryzę się w język, zanim wypalę "Tak, wiem. Do cholery, uczyli nas o tym w szkole!".
- …więc musimy im pokazać, że wcale nie jesteś od nich gorsza, tylko dlatego, że pochodzisz z Dystryktu Siódmego. Stąd to bogactwo i przepych na sukience. Teraz rozumiesz?
- Prężymy muskuły i pokazujemy, że jesteśmy lepsi? To mi się podoba. - Uśmiecham się, choć mój uśmiech w tej sytuacji przeczy wszelkiej logice.
- No i bardzo dobrze, skarbie. Zakładaj to.
Posłusznie zakładam sukienkę, która waży chyba z tonę (ostatecznie brylanty to nie pierze). Stylistka pomaga mi zapiąć suwak na plecach, a następnie podtyka pod mój nos białe pantofle z brylantowymi klamerkami, mówi coś jak "niskie czółenka" (cokolwiek to znaczy), wpycha mi te buty do lewej ręki, łapie mnie za prawy nadgarstek i ciągnie za sobą do stolika uginającego się od brylantowej biżuterii.
Gapię się na ciężkie naszyjniki, bransolety i pierścienie z gargantuicznymi oczkami. Za tę biżuterię można by przez przez rok wykarmić całą Polanę! I jeszcze jedno: gdzie jest osiołek, który będzie to wszystko dźwigał, bo ja nie dam rady?
- Co ci się najbardziej podoba? - pyta Devona. - Wybieraj, bo wszystkiego nie udźwigniesz. - Od kiedy ta Kapitolinka ma podsłuch w moim mózgu?!
Wybór pada na wisiorek w kształcie gałązki sosny wysadzanej brylantami (wyraźnie inspirowany moim naszyjnikiem z Igrzysk), bransoletkę z brylantów oszlifowanych w kształt ośmiościanów foremnych i pierścionek z brylantem rozmiaru mojego paznokcia.
Devona wzywa ekipę, żeby zrobili mi makijaż i już po chwili mam jasne cienie na powiekach i łagodnie różowe usta. Pamela zapina mi na szyi wisiorek; zakładam bransoletkę i pierścionek i kieruję się do drzwi.
- Chcesz wystąpić boso? - pyta Pamela. - Będzie śmiesznie, nie przeczę, ale chyba nie o to nam chodzi.
Posłusznie wracam po buty i dopiero wtedy pozwalają mi iść do salonu.
***
Stoimy na peronie i czekamy, aż ktoś po nas łaskawie wyjdzie. Dochodzę do wniosku, że nie lubię burmistrza Jedynki, który najwyraźniej uważa, że może nas olać tylko dlatego, że jesteśmy z Siódemki. Chociaż trzeba przyznać, że Dystrykt Pierwszy robi wrażenie. Oni na pewno nie mają biedniejszej części.
- Przedmieście Kapitolu - mruczy Eve, oddychając głęboko.
- Srają diamentami i uważają się z tego powodu za lepszych od innych - parska Blight. - Faktycznie, przedmieście Kapitolu.
- Nie tak głośno - warczy mentorka. - Może jeszcze to wykrzyczysz, co?
Blight już otwiera usta, ale Eve zatyka mu je dłonią.
- Czasami naprawdę odnoszę wrażenie, że masz najwyżej trzy latka - wzdycha i zabiera rękę. - Jak ja z tobą w ogóle wytrzymuję?- I tak mnie kochasz - Blight łobuzersko się uśmiecha.
- Co prawda, to prawda - Eve odpowiada uśmiechem.
W moim polu widzenia pojawia się luksusowo wyglądający samochód.
- Ej, ludzie - przerywam mentorom - może odłóżcie te wyznania na później, bo zdaje się, że burmistrz w końcu się pofatygował.
- Zapewne oczekuje jeszcze za to kwiatów - prycha Eve Taylor. - Nie cierpię tego typa.
W moim polu widzenia pojawia się luksusowo wyglądający samochód.
- Ej, ludzie - przerywam mentorom - może odłóżcie te wyznania na później, bo zdaje się, że burmistrz w końcu się pofatygował.
- Zapewne oczekuje jeszcze za to kwiatów - prycha Eve Taylor. - Nie cierpię tego typa.
_____________
Ja kwiatów za rozdział nie oczekuję, ale komentarze mile widziane.
Wracam do wakacyjnego rytmu pisania, więc rozdziały będą częściej. Cieszmy się i radujmy!
No i nieco spóźnione, ale zawsze: miłych wakacji wszystkim!
Ja kwiatów za rozdział nie oczekuję, ale komentarze mile widziane.
Wracam do wakacyjnego rytmu pisania, więc rozdziały będą częściej. Cieszmy się i radujmy!
No i nieco spóźnione, ale zawsze: miłych wakacji wszystkim!