poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział III ~ Odjazd

  Ktoś wchodzi do pokoju. Unoszę głowę i rozpoznaję Ceri.
  - Chodź, szczęściaro! - piszczy i uśmiecha się.
  Idziemy przez korytarz, a przed windą dołącza do nas Jacob i jego Strażnik. Zjeżdżamy i wychodzimy przed Pałac Sprawiedliwości, przed którym stoi samochód.
  - Wsiadajcie, kochani! - mówi Ceri i jeszcze raz się uśmiecha.
 Wsiadamy do samochodu i jedziemy na dworzec. Idziemy pomiędzy dwoma rzędami Strażników Pokoju, za których plecami tłoczą się zwykli ludzie.
  Gdy stoimy już w drzwiach pociągu, a kamery mają chwilę żeby złapać nas w pełnej okazałości Boris macha do mnie i wrzeszczy:
  - Trzymaj się, Natasha!
  - Będę, obiecuję! - odwrzaskuję.
  - Skończ te rzewne pożegnania, bo się popłaczę - syczy Jacob.
  - Pierdol się - mówię głośno i z przekonaniem.
  Widzę z daleka łzy na twarzy Loui.
  - Lo, idź się pociąć mydłem w płynie, wszystko będzie dobrze! - krzyczę.
  Louise uśmiecha się przez łzy i macha do mnie.
  - Boris, Lo, Mad, tato, kocham was! - wołam, choć wiem, że to głupie, żaden trybut dotąd tak nie zrobił, ale ja czuję, że muszę. - I wrócę, obiecuję!
  - Zamknij się, ofiaro, miałaś czas na pożegnania - warczy Jacob. - Ciągle cię pokazują. Odbierasz mi możliwość pokazania się.
  - Bo nie ma co pokazywać, a tak w ogóle to się pieprz - odpowiadam. - Jesteś śmieciem i nie będę cię słuchać, bo nie masz nade mną władzy - na telebimach pojawia się moja twarz, a głośniki transmitują, to co mówię. - A jak zginiesz, to nikt nie będzie płakał, bo jesteś małym, żałosnym, tchórzliwym, manipulatorem, który wyśmiewa się z innych, bo sam ma pełno kompleksów! Nie boję się ciebie, bo teraz możesz mi nagwizdać, a na arenie zapewne będziesz pierwszym trupem, a jak nie, to rezerwuję przywilej wbicia ci siekiery w czaszkę!!!
  Kilkadziesiąt osób - w większości uczniów z różnych roczników - zaczyna klaskać i skandować moje imię.
  - Obiecuję, że on nie wróci z Kapitolu! - wołam wskazując Jacoba.
  Krzyki nasilają się, a na telebimie ukazuje się twarz Lo. Z głośników słychać głos mojej najlepszej przyjaciółki:
  - Może zostawiamy ją w dobrych rękach? Jej własnych.
  - Z pewnością - teraz słyszę głos Mad.
  - Trzymajcie się!!! - wrzeszczę.
  Drzwi się zamykają, pociąg rusza, a ja jeszcze długo stoję przy drzwiach i patrzę na lasy, pagórki i doliny mojego dystryktu, do którego pewnie już nie wrócę żywa...
  Ale Jacob zawsze przodem - myślę i uśmiecham się do siebie.

2 komentarze:

  1. Ave Szara
    Uwielbiam twój blog, wiesz?
    Pożegnania śliczne,
    Wzruszyłam się, wiesz?
    Masz talent, skoro wzruszyłaś moje skamieniałe serce
    Jacob to świnia
    Wtrącać się w takie piękne pożegnania
    Nie ładnie, nie ładnie *kręci głową*
    Ale Natasha mu dogadała
    Szacun dla niej i tych którzy klaskali
    Dużo weny, skarbie
    Czekam na następne rozdziały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że choć jedna osoba (na razie) komentuje
      cieszę się, że blog się podoba
      staram się pisać
      ps. kiedy na którymś z twoich blogów będzie nowy rozdział?

      Usuń